DTC to węzeł przesiadkowy, który ma obsłużyć skrzyżowanie dwu najważniejszych tras tramwajowych w mieście. W ciągu godziny przejeżdża przez nie ponad 100 tramwajów. Naturalną dla takich miejsc liczbę przesiadających się potęguje dodatkowo brak linii w relacjach skrętnych – mimo, iż przez skrzyżowanie przejeżdża 8 linii, to wszystkie pokonują skrzyżowanie na wprost. Przesiadający się zmuszeni są do dwukrotnego pokonania sygnalizacji świetlnej, a w niektórych relacjach dodatkowego przejścia 200 metrów. Przystanki nie mieszczą wszystkich pasażerów, którzy przepychają się i zderzają w drzwiach wagonów, na przejściach i wejściach na platformy. Oczekujący na tramwaje ochlapywani są błotem przez przejeżdżające samochody i czekają na przesiadkę w nieustającym hałasie samochodów nagminnie łamiących ograniczenie prędkości. W przypadku deszczu czy śniegu niewielu pasażerów ma szanse schronić się pod małymi wiatami. W takiej sytuacji potrzeba poprawy substandardowych warunków przesiadki i jej znikomej efektywności jest bardziej niż oczywista.
Wykonanie zintegrowanego węzła przesiadkowego w przypadku zwykłego skrzyżowania dwu tras tramwajowych prowadzonych w pasie pomiędzy jezdniami jest niemożliwe bez znacznego rozsunięcia tych jezdni (na które nie ma miejsca). W sukurs potrzebom przychodzi jednak układ linii ŁTR, która w pobliżu węzła przenosi się z ul. Piotrkowskiej na równoległą, oddaloną o 200 metrów, al. Kościuszki. Przesunięcie owego „przejścia” o jedną przecznicę na północ sprawiłoby, iż trasy ŁTR i WZ pokryłyby się na krótkim, dwustumetrowym odcinku. A to już dałoby możliwość urządzenia obok siebie przystanków na obu trasach i stworzenia wygodnego węzła dla wszystkich przesiadających się.
Czytaj dalej: JAK WYGLĄDA DTC?