Dzień Wszystkich Świętych to swoista miniatura problemów transportowych nękających współczesne miasta. Masowe odwiedzanie grobów bliskich oznacza poważne kłopoty w poruszaniu się po mieście, gigantyczne korki i brak miejsc do parkowania. Warto przypomnieć, że choć to dzień szczególny, to kłopotami transportowymi 1 listopada rządzą te same prawa, które sprawiają, że źle zarządzane miasto staje w korku także na co dzień. Podobne są też drogi wyjścia z problemowej sytuacji i podobnie łódzcy urzędnicy zdają się ich nie dostrzegać…
Transport publiczny – przede wszystkim
Kiedy istniejąca droga przestaje mieścić wszystkich chętnych pozostają dwie możliwości. Pierwsza to pozostawienie korka bez zmian, rozłożenie rąk i opowiadanie, że „nic nie da się zrobić”. Metoda popularna, bo niezwykle łatwa do wprowadzenia. Alternatywą jest zastąpienie części samochodów transportem publicznym. Dość napisać, że jeden przegubowy autobus zajmując miejsca czterech samochodów przewozi ponad 150 pasażerów – to obrazuje skalę możliwych „oszczędności”. Aby jednak znaleźli się chętni na podróż transportem publicznym ów musi omijać korek – wydzielonymi pasami ruchu, wydzielonym torowiskiem, ulicami o ruchu uspokojonym lub ulicami zamkniętymi dla samochodów. Na początek potrzebna jest więc jasna deklaracja: „aby zapewnić możliwość dotarcia na cmentarze zrobimy wszystko, aby podróżujący transportem publicznym dojechali na nie bez przeszkód i zachęcamy wszystkich do wyboru właśnie tej formy transportu”.
Takiej deklaracji nie ma. Przywileje dla komunikacji publicznej 1 listopada są znikome, a dojeżdżający nią na większość cmentarzy muszą stać w korkach razem z kierowcami samochodów. Prawdziwym kuriozum jest obsługa cmentarza Kurczaki – aby uniknąć korków zamyka się dla samochodów ulicę Kurczaki, ale jednocześnie usuwa z niej autobus i kieruje go objazdem na ul. Sternfelda, czyli tam, gdzie skierowano wcześniej samochody. Co gorsza o ile samochodem widząc korek zawsze możemy „uciec” w jedną z bocznych uliczek, o tyle z autobusu nie sposób się wydostać, bo na objazdowej trasie nie ma przystanków pośrednich. Tymczasem ulicą Kurczaki między Rzgowską a Sternfelda chodzi niewielu pieszych i autobus spokojnie mógłby nią jeździć a następnie kierować się do tymczasowej pętli przy ul. Szumnej.
Kolejnym ułatwieniem byłyby buspasy dla autobusów dojeżdżających na cmentarz na Dołach – aleja Palki ma tam po trzy pasy ruchu w każdym kierunku i skrajne powinny służyć autobusom narażonym obecnie na znaczne opóźnienia. Problemy z płynnością ruchu występują też na trasie tramwajów obsługujących Stary Cmentarz przy ul. Ogrodowej. Prawdziwym węzłem gordyjskim jest okolica cmentarza „Mania” – tu mści się pochopna likwidacja tramwaju na Złotno. W przypadku cmentarza przy ul. Szczecińskiej czas chyba dojrzeć do decyzji, którą potrafiono podjąć np. w Warszawie – całkowitego zamknięcia ulicy dla ruchu z wyjątkiem komunikacji miejskiej.
Informacja to siła
1 listopada z komunikacji publicznej korzysta (lub powinno korzystać) mnóstwo osób, które tramwajami i autobusami nie jeżdżą na co dzień. Natychmiastowe opanowanie systemu składającego się z około 20 linii tramwajowych i 70 autobusowych jest rzeczą niemal niewykonalną, zwłaszcza, gdy do pomocy nie ma nic poza mało czytelnymi rozkładami jazdy i wiecznie nieaktualnym schematem sieci tramwajowej. Warto więc skorzystać z doświadczeń Warszawy – tam 1 listopada przy cmentarzach pojawiają się specjalnie oddelegowani pracownicy ZTM oraz wolontariusze, którzy rozdają mapki, informują jak najłatwiej poruszać się pomiędzy poszczególnymi cmentarzami, jakie bilety kasować i gdzie je kupić. Pasażer dostaję jasną informację: „z cmentarza A do cmentarza B najłatwiej dostać się takim a takim autobusem/tramwajem”. Dla kilkunastu cmentarzy bez problemu można zawczasu opracować najłatwiejsze połączenia pomiędzy każdymi dwoma z nich i równie niewiele wysiłku potrzeba by na przystankach przy cmentarzach wywiesić informację jakim środkiem transportu dojechać do każdego z pozostałych cmentarzy. Rozwiązanie genialne w swej prostocie i… nigdy w Łodzi nie zastosowane. Łódzkim obrazkiem są zdezorientowani ludzie biegający między przystankami i nerwowo wypytujący innych podróżnych co robić.
Najprostszą drogą
1 listopada po mieście przemieszcza się ogromna ilość osób, ale jednocześnie kierunki podróży są nietypowe – zamiast do centrum, przede wszystkim w godzinach pracy podróżujemy na peryferia i to równomiernie przez cały dzień. Również system transportu publicznego powinien się do tej specyfiki dostosować. Z powodzeniem można założyć, że niektóre linie w ogóle mogłyby ulec zawieszeniu, ale w ich miejsce powinny pojawić się linie łączące poszczególne cmentarze. Trzeba przyznać, że w tym kierunku robi się w Łodzi dość dużo. Z reguły pojawiają się trzy dodatkowe linie „cmentarne”, które niezmiennie cieszą się dużą popularnością. Jednocześnie jednak pamiętać trzeba, że liczy się nie tylko trasa, ale i częstotliwość z jaką kursują pojazdy na poszczególnych trasach. Tymczasem poza liniami specjalnymi najczęściej możemy dowiedzieć się, iż pojazdy kursują „według rozkładu niedzielnego ze wzmocnieniami”, lub „według specjalnego rozkładu”. Taka informacja dla pasażera znaczy tyle co nic – ile będzie trzeba czekać na autobus – nie wiadomo, która z kilku dostępnych linii jeździ częściej i którą wybrać – nie wiadomo. Nawet jeśli z powodu tłoku na ulicach i w pojazdach nie sposób zagwarantować jazdy zgodnie z rozkładem, to czyż nie lepiej wytypować kilkanaście „silnych” linii (specjalnych i „normalnych”), stanowiących podstawową sieć połączeń i określić dla nich wysokie częstotliwości kursowania? Pasażerowi z powodzeniem wystarczy wtedy informacja, iż „tramwaj kursuje co 5 minut”.
Wydaje się również, iż warto tu przemycić pomysł na kolejne dwie linie specjalne. Pierwsza, autobusowa pozwoliłaby połączyć cmentarze Zarzew i Doły. Na tej trasie nie ma wygodnego połączenia, a autobusy linii 85 dowożące na Doły często jeżdżą przepełnione. Linia taka sprawdziłaby się znacznie lepiej niż wzmacnianie linii 96 pokonującej całe miasto. Druga linia, tym razem tramwajowa, mogłaby połączyć Stary Cmentarz na ul. Ogrodowej i cmentarze Chojny oraz, pośrednio, Kurczaki. Takie połączenie byłoby bardziej efektywne, niż wzmacnianie linii 15, która co prawda przebiega w pobliżu cmentarza na Dołach, ale dubluje w tym linię 6 jadącą krótszą trasą.
Pozwólmy sobie zarobić
Warto podkreślić, iż zwiększona liczba kursów komunikacji publicznej nie jest działaniem charytatywnym. Każdy dodatkowy pasażer to także dodatkowe wpływy z biletów, przynajmniej teoretycznie… Można tylko podejrzewać, że w praktyce tysiące ludzi jeździ „na gapę”. Cóż, 1 listopada przypada święto państwowe, większość punktów handlowych jest zamknięta. Wyjątkowo uruchamiane są co prawda niektóre punkty sprzedaży biletów, ale żaden z nich nie jest zlokalizowany przy cmentarzu (a raptem jeden – w niedalekiej odległości od cmentarza – na pętli Kurczaki). W Łodzi, z wyjątkiem tramwajów linii 41 i 16, nie ma też automatów do sprzedaży biletów i to mimo, iż do niedawna stały w kilkunastu punktach w mieście, a pierwsze pojawiły się już… za czasów hitlerowskiej okupacji. Czy aż tak wielkim problemem byłoby zadbanie o umożliwienie zakupu biletów? Przecież do zaopatrzenia w bilety jest tylko kilkanaście punktów, w dodatku doskonale znanych. Wbrew powszechnemu mniemaniu wiele osób niechętne jeździ bez biletu i przymusową darmową przejażdżkę potraktuje jako arogancję przewoźnika. A raz zniechęceni nieprędko próbujemy czegoś ponownie…
Oczekiwanie…
Na pięć dni przed weekendem, w który przed cmentarzami pojawią się tysiące łodzian wciąż nie było wiadomo jak funkcjonować będzie komunikacja miejska. Wiele osób ze znacznym wyprzedzeniem planuje podróż (pamiętajmy także o osobach dojeżdżających spoza Łodzi!) i nie mogła dowiedzieć się czy i w jaki sposób podróżować, by odwiedzić groby bliskich. Dlaczego, choć zmiany każdego roku są praktycznie takie same, tak długo nie podano ich do publicznej wiadomości? Z wyprzedzeniem wiadomo było jedynie tyle, że nie zwiększono obsługi w dniach poprzedzających święto, a przecież już teraz trwają przygotowania do świąt i tym samym rośnie liczba dojeżdżających na cmentarze. Na Stary Cmentarz – jedną z większych łódzkich nekropolii kursuje raptem jeden tramwaj dojeżdżający raz na piętnaście minut (skutek zeszłorocznych cięć rozkładów jazdy). Jeszcze jeździ, bo nad trasą istniejącą od 110 lat wciąż wisi widmo likwidacji.